JAK TY sobie we mnie obumierasz:
by jeszcze w ostatnim
rozszarpywanym
węźle oddechu
tkwić jedną
drzazgą
życia.
(tł. Ela Binswanger)
*
Paul Celan: [JAK TY]
JAK TY obumierasz we mnie
jeszcze w ostatnim
rozerwanym
węźle oddechu
tkwisz z jednym
odłamkiem
życia
(tł. Ryszard Mierzejewski)
*
Paul Celan: [JAK TY]
JAK TY siebie wymierasz we mnie:
jeszcze w ostatnim
rozdartym na strzępy
węźle oddechu
ty tkwisz
odłamkiem
życia.
(tł, czyli jak sam pisze, naśladował Martin Suchanek)
*
Paul Celan: [WIE DU]
WIE DU dich ausstirbst in mir:
noch im letzten
zerschlissenen
Knoten Atems
steckst du mit einem
Splitter
Leben.
*
Wiersz ukazał się w tomie „Lichtzwang” („Natręctwo światła”, tł. Martin Suchanek, 2022), wyd. I, Suhrkamp Verlag, Frankfurt am Main, wrzesień 1970, 3 miesiące po samobójczej śmierci poety
*
Autor posłowia do dwujęzycznego wydania w Polsce z 2022 roku, prof. dr hab. Tadeusz Sławek pisze:
Język brnie przez to, co niemożliwe do wypowiedzenia. Musi przez nie przejść, przejść przez dzianie się historii po to, aby dać mówiącemu możliwość zorientowania się, gdzie się znajduje. W dalszym ciągu nie będzie mu dane wypowiedzieć tego, przez co przeszedł, ale odnajdzie kierunek, znajdzie siebie jako tego, który jest w drodze. To zaś, przez co przeszedł i czego nie był w stanie wypowiedzieć, nie znika bez śladu. Zostawia nawet dwa tropy. Pierwszy jest przed nami, wytycza nowy kierunek, wyznacza azymut ruchu: jesteśmy ukierunkowani na niewypowiedziane. Drugi jest w nas: to, przez co przeszliśmy, naznacza nas, a to, że nie mogliśmy tego wypowiedzieć, stanowi ostre cięcie. Jesteśmy „zranieni rzeczywistością” (przeł. Feliks Przybylak), mówi Celan w mowie wygłoszonej w Bremie, a rana to (zdaniem Franza Kafki), „piękna” i stanowi naszą „wyprawę w życie” (przeł. Juliusz Kydryński).
o książce piszą:
Niewymowny lęk i nieustraszoność ludzkich słów w tym tomie poezji. Rapuje i tańczy ze śmiercią poeta z ukraińskich Czerniowców. Jak trzynastowieczny franciszkanin Tomasz z Celano – wszystek wydobył Paul Celan gniew i czas w swoich sylabach i sekwencjach. Requiem dla tamtego wieku i naszego (Zbigniew Kadłubek).
Celanowska obsesyjność i konsekwentna nieustępliwość doczekały się tłumacza, który z wyczuciem owe natręctwa oddał, uważnie stąpał po znakach poety, wsłuchiwał i wpatrywał się w rozszczepione, skamieniałe, bezświetlne kliny wyrazów, w luki języka, w rozwidlenia, w przestępne słowa. Tom kończy się słowami: ”przyjąłem ja ciebie,/ zamiast wszelkiego/ spokoju”. Warto go przyjąć i czytać – zamiast wszelkiego spokoju (Joanna Roszak).
*
Od czerwca do grudnia 1967 Celan pisał bez przerwy. Powstało wówczas osiemdziesiąt jeden wierszy, które złożyły się na zbiór, zatytułowany nieoczywistym złożeniem: "Lichtzwang", "Przymus /Mus/ światła" sugerujący przymus wywierany przez światło lub konieczność dążenia ku niemu. Przywołuje on również pracę przymusową i wywózki oraz stanowi opozycję do "przymusowego zaciemnienia". (z: John Felstiner, „Paul Celan. Poeta, ocalony, Żyd”, przekład Maciej Tomal, Małgorzata Tomal, wyd. Austeria, Kraków – Budapeszt, 2010
Każdy czytelnik wiersza, a więc w tym i tłumacz, bo i tłumacz najpierw musi wiersz przeczytać, ma prawo do własnego odbioru treści i odczucia emocji zawartych w wierszu, a jeśli tłumaczy to i tłumaczenia. Ja tylko proponuję swoje tłumaczenie, ale nie neguję innych wersji (chyba, że trafię na ewidentny błąd, świadoma, że i ja mogę się machnąć, nieraz zresztą poprawiam sama siebie...), czytelnik ma prawo mieć wybór.
Ten wiersz interpretuję tak: matkę Celana, z którą poeta był emocjonalnie silnie związany, wywieźli do obozu i rozstrzelali ukraińscy sprzymierzeńcy nazistów (ojciec zmarł w obozie niewiele wcześniej). Celan miał wtedy 22 lata.
W latach 60. był coraz bardziej labilny psychicznie, wielokrotnie trafiał do szpitala psychiatrycznego, w 1967 roku rozstał się żoną (czy raczej ona z nim, bo miewał ataki szału z nożem w ręku), to znaczy małżonkowie postanowili zamieszkać osobno. Ćwierć wieku po śmierci matki zapewne pamięć o niej bladła, ale jej śmierć była jak drzazga, przy każdym drgnięciu dotkliwie kłuła.
Oddychać, mając przełyk zawiązany na supeł, nie sposób, więc trzeba rozrywać ten węzeł w gardle. I po ostatnim rozszarpaniu węzła drzazga jeszcze uraża. I to jest jedyny znak życia. Nieznośny ból po stracie matki.
Ewentualnie wiersz ten może dotyczyć żony, bo separacja małżonków odbyła się w dramatycznych okolicznościach z powodu nasilającej się choroby psychicznej Celana, która to choroba ostatecznie doprowadziła poetę do samobójstwa w wieku niespełna 50 lat. Uważam to jednak za mało prawdopodobne, bo para nadal utrzymywała kontakt, a żona interesowała się zdrowiem swojego męża.