LOGOWANIE

NEWSLETTER

WYSZUKIWARKA

POEZJA 03.11.2024 05:16
Zbigniew Ikona Kresowaty: Wira Wowk z Rio De Janeiro, 2021

Wira Wowk: Ze skrzyni zapomnianych przodków


1. I W A N

Rozpłynąć się w muzyce, przeminąć w pieśni

między konarami buków i gałęziami jodeł,

gdzie Mariczka zbiera jagody,

a ja pasę jelenie i moją miłość,

która nie spełni się nigdy

i rozproszy w marzeniach jak porywy wiatru.

Rozprysnąć się błyskawicami po skałach,

przypaść ustami do źródła Czeremoszu,

i na skrzydłach sokolich wzlecieć do Boga!

Pozwól mi, Panie, upaść deszczem na pole,

aby rodziły się kukurydza i żyto,

pozwól skropić się rosą na niwy,

aby czterolistna koniczyna zakwitła.

A jak wyniosą z cerkwi chorągwie

z Archaniołem Michałem i Świętą Katarzyną,

może wyjdzie śladem za nimi

moja dusza w czerwonych kapczurach,

z fłojerą za zdobnym gwoźdźmi czeresem.


2. N I E D Ź W I E D Ź

Na otoczakach Czeremoszu siedzi Iwan,

zamyślony przebiera wypłukane kamienie.

Sam siebie pyta, co z tego piękna

darować Mariczce na zabawkę.

A z wąwozu, czy może z bazaru w Kosowie,

w  kapeluszu na bakier, z toporkiem,

sunie ogromny niedźwiedź. Na plecach

nowy kontrabas…

Nie wierzycie, spójrzcie na talerz

z pracowni garncarskiej majstra Cwiłyka!

A Iwan tak tęskni. Bo gdzie jest Mariczka?

Czy jak Mawka teraz sama lasem brodzi?

czy z Perełesnykiem niecnotą,

zupełnie zapomniała piosenki Iwana?

Struna pękła. Nie pocieszy

niedźwiedzia kołomyjka.

I sypią się na ziemię kolorowe kamyki.


3. P A Ł A H N A

Zapomnij o swoich nawykach, Iwanie!

o swoich połoninach, czaharach, fłojerze…

Masz Pałahnę, prawdziwą gazdynię,

w jej rękach furkocze wrzeciono,

ona piecze dla ciebie chleb i małaj

na liściu kapusty,

i twoja chata – pisanka z Kosmacza,

obrus i pościel na słońcu bielone.

Po co te wszystkie sny i przewidzenia

co pieśnią z oddali się iskrzą?

Ukój, uspokój niepokorne serce

i bądź szczęśliwy w swoim obejściu!

Pałahna jak na szkle malowana

różowolica Święta Barbara

jedzie na odpust, fudula pawica,

od zgard i barasul gnie się jej szyja

pod chustką w róże!

A ty tęsknisz za tamtą

zagubioną pieśnią „siedem razy na godzinę”,

co drży w duszy pajęczyną rozdartą…


4. T R Z Y  C E K I E W K I

Przyszły do Iwana trzy cerkiewki

jak zasuszone krzywe pieczarki,

z Kosmacza, Krzywrówni i Sokołówki.

– Przyszłyśmy się z tobą posmucić,

zobacz, jakie jesteśmy obdarte

z ikonostasów, świeczników, ewangelij,

krzyży i szat liturgicznych,

zupełnie jak i ty z twojej miłości,

z twoich snów nierozumnych.

Siądźmy tutaj razem na murawie,

zmówmy litanię do Matki Bożej:

„Za wszystkich modlącej się Patronki”,

niech pokój w naszych duszach przebywa.

A potem zagrasz nam na fłojerze,

jak długo milczą trombity w tych górach

o naszej niedoli. Bo piosnka

zawsze smutnych pocieszy.

Na czeremoszowym błoniu,

czy na murawie koło Tudiowa,

Iwan się modlił i smucił

z trzema starymi cerkiewkami:

z Kosmacza, Krzywrówni i Sokołówki.


5. F Ł O J E R A

Brodzi fłojera w świerkowym lesie,

bezszelestnie skrada się na czacie:

– Gdzieś tutaj moja dola zbierała jagody,

gdzie ona teraz wędruje?

Pyta borsuka, wiewiórki, lisicy,

dzięcioła i dzikiej gołębicy

ale nikt tej doli nigdzie nie widział,

chyba lata innymi światami…

Fłojera rozpacza, tu jej dola chodziła

gdzie ta kręta ścieżyna,

tam na wzniesieniu widniał jej zamek,

czy po prostu biedna chatyna…

Nawołuje dolę. Tylko bezdola

odpowiada chichotem.

Fłojera milknie. Noc zapada.

Każda godzina się zmienia.


6. G A Z D A

Przyszli kot i pies domownicy

prosić u Iwana o łaskę :

- Wróć, Iwanku, jesteś nam potrzebny,

jedzenie co prawda podaje nam gazdyni,

ale jesteśmy twojej dłoni spragnieni,

że plecy zwierzakom pogłaszcze.

W zagrodzie owce beczą i proszą:

- Wracaj do domu, gazdo!

My radzi z tobą na połoninie

szukać lubczyku w trawach.

Wrócił Iwan do chaty, bo gazda

o swoje obejście troskliwy.

- Wypij moje serce lubczyku na zapomnienie,

niech Mawka sobie po debrzach szaleje

i mnie przy tym zapomni,

lub niech wypłacze nową rzekę,

gdy wyschnie Czeremosz!


7. H U C U Ł

Pasłem cudze owce za przełęczą,

mogłem tam się ożenić,

lecz nie chciałem wdówki Węgierki

za jej lusterko i piórko pawie.

Ja - Hucuł!

Nie chciałem zostać butnym watażką

i być świetlikiem biedocie,

nie szukałem szmaragdów

i do śmierci będę pił huślankę, nie warenuchę.

Jedno wiem: wietrzysko

jak za wędzidło konia mnie ciągnie

na tej ziemi kamienistej, by ją zasiewać,

ponieważ tutaj, tylko tu rośnie i kwitnie

moje bizderko.




Przypisy:
[1]:

a ja rozmawiam fłojerą z ilmami

i patrzę na chmurki baranków na niebie.

Tak płyną nasze lata?

Meteoryty z niebios spadają,

lodowce topnieją, giną narody,

co znaczy ludzkie nieszczęście?

Co tam nasza hrażda, obejście,

piękno, moc i chwała?

Czeremosz bywał onegdaj bawołem,

I nawet on wysycha.

Zostanie taniec Czuhajstra przy watrze,

językiem ognia w powietrzu zapisany,

zostanie pieśń, co drży na liściach.

Co boskie - będzie na wieki.


9. C Z A R N O K S I Ę Ż N I K

Ten czarnoksiężnik trzyma błyskawice w rękach

i gradowe chmury rozgania!

Jest dostojnym kochankiem Pałahny

połoniny księciem potężnym,

godnym bałwochwalstwa.

Tylko dla nas Mariczko,

pozostanie las ze swoimi strachami,

bajki i opowieści, szukanie w gęstwinach,

niepewne kroki, nieznane mary,

szepty w liściach, krzyki z otchłani,

duchy w ciemnościach.

My zawsze w duszach bezdomni, bezbronni

zawsze jakoś obdarci?

Tylko fłojera nas uszczęśliwia,

tylko ona dla nas najbliższa.


10. D I A B Ł Y

Aridnyk łasy na naszą bryndzę,

na nasze owce, nasze połoniny?

Nadojadło jemu jego gospodarstwo

wśród mchu i suchych badyli.

Zwąchał się z wiedźmą co chodzi do stajni

ssać potajemnie krowie wymiona.

Po co im dwom gospodarzyć w domu,

kiedy za płotem wszystko już gotowe?

Trzeba przypiąć do wejścia stajni

święcone ziele od wszelkiego biesa.

Modlę się o opiekę Świętej Barbary,

by nas ocaliła od biedy gradu,

i Świętego ojczulka Mikołaja

z brodą białą jak śmietana,

aby nas chronił od zgryzoty i smutku.


11. N O W Y  R O K

Zima pokrywa ziemię peleryną

aż po cerkiewną kopułę,

a w Nowy Rok na jodły

spadają z nieba gwiazdy,

i Bóg boso idzie po śniegu

rozmawiać ze stadem w zagrodzie,

a w lesie z sarnami i głuszcami,

bo wszelkie stworzenie jest mu bliskie.

Ziemia się iskrzy jak diament,

w jej wnętrzu się budzą

pędy młode do nowego poranka,

kiedy z gór popłyną roztajałe śniegi

i znów zarechoczą skalne wodospady.

Naszym przeznaczeniem jest dbałość, Iwanku!

Między brzegami zawsze płynie

roślinne, zwierzęce i ludzkie istnienie.


12. M A R I C Z K A

Mijamy się, Iwanku!

Ja już odpłynęłam z szumem Czeremosza,

i ty pójdziesz śladem. Jak woskowa gromnica

będziesz leżał na ławie,

i tak, jak na gołe skały wpełzają

liszaje mchów, po twoim ciele

ciemne chmury będą chodziły.

Pałahna będzie nad nimi rozpaczać,

z obejścia będą chlipać trombity,

owce zabeczą i pies będzie skowyczał.

Co pozostanie dalej na świecie?

Pozostaną góry owinięte chmurami,

zazielenią się połoniny na wiosnę,

będą rosły w gałęzie jodły i sosny,

kochać się będą chłopcy i dziewczyny,

urodzą się dzieci, ukocą się jagnięta?

Spełnią się wesela, bazary, wieczorki,

święta, chrzciny i pogrzeby.

Wszystko wydarzy się jak przed wiekami?

Świat dalej potoczy się krągłym jabłkiem.

Nie rozpaczaj, Iwanku!


2013, przekład z języka ukraińskiego Tadej Karabowicz, 2021


[2]:

Wira Wowk, właściwie Wira Ostapiwna Selianśka (2 stycznia 1926 w Borysławiu - 16 lipca 2022 w Rio de Janeiro) - wybitna poetka ukraińska, historyczka literatury, literaturoznawczyni, tłumaczka z języka ukraińskiego na język portugalski, należała do grona ukraińskich poetów emigracyjnych, przedstawicielka powołanej w 1959 roku "Grupy Nowojorskiej" w ukraińskiej literaturze.


Dzieciństwo spędziła w Kutach na Huculszczyźnie, gdzie jej ojciec Ostap Mychajło Selański był lekarzem. Naukę pobierała w gimnazjum we Lwowie (1939), a następnie w Clara Schuman Schule w Dreźnie (1941-1945). Od 1939 roku wraz z rodzicami mieszkała w Dreźnie. Ojciec poetki zginął 13 lutego 1945 roku w szpitalu podczas wykonywania operacji w czasie nalotu dywanowego aliantów na Drezno. 


Wira Wowk studiowała germanistykę, muzykologię oraz literaturoznawstwo porównawcze na Uniwersytecie Eberharda Karola w Tybindze (1945-1949). W roku 1949 wraz z matką Stefanią Marią Selańską emigrowała do Brazylii, gdzie w Rio de Janeiro ukończyła studia. Ponadto odbyła staż naukowy na Uniwersytecie w Monachium (1956-1957) oraz w 1965 na Columbia University w Nowym Jorku. Tytuł doktora filologii otrzymała na Papieskim Uniwersytecie Katolickim w Rio de Janeiro w 1952 roku. Tutaj obejmowała stanowisko profesora literatury germańskiej (1952-1996), uczyła także poetyki na Uniwersytecie w Cabo Frio, wychowując przyszłych poetów brazylijskich. Jej głównym powołaniem życia pozostawała własna twórczość.


Cykl huculski "Ze skrzyni zapomnianych przodków" (2013), został napisany w formie poematu i podzielony na dwanaście części, jak dwanaście miesięcy roku. Taka konfiguracja literacka znana jest w literaturach europejskich jako opis dwunastu miesięcy. W utworze zawarte jest znawstwo archaicznej leksyki huculskiej, wydobytej po latach z pamięci, w nawiązaniu do powieści Mychajły Kociubyńskiego "Cienie zapomnianych przodków" (1911). Wira Wowk jako mała dziewczynka spędzała wakacje u swojej babci w Tudiowie, gdzie jej dziadek Hryhorij był księdzem w cerkwi greckokatolickiej. Stąd w poemacie przewija się motyw sacrum i profanum, opisy życia na połoninach, huculskie wierzenia i bogaty folklor karpacki. A z drugiej strony poematem włada fikcja literacka odnosząca się do wspomnień dzieciństwa na wielkim emigracyjnym wydziedziczeniu.


[3]:

Tadeusz Karabowicz (ur. 6 kwietnia 1959 w Sawinie na Chełmszczyźnie) - poeta, krytyk literacki, literaturoznawca, tłumacz (m.in. Wiry Wowk), redaktor.


Po ukończeniu Szkoły Podstawowej w Tarnowie uczęszczał do LO w Siedliszczu. Studiował na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, najpierw pedagogikę, następnie historię, w obu specjalnościach uzyskał tytuły magisterskie. Pracował jako redaktor literacki w ukraińskim tygodniku społeczno-kulturalnym "Nasze Słowo" w Warszawie (1986-1995). Od 1995 roku pozostaje pracownikiem naukowym Zakładu Filologii Ukraińskiej Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, od 1998 roku jako adiunkt. Od 1996 roku jest członkiem lubelskiego oddziału Związku Literatów Polskich. W 2012 roku został przyjęty do Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Członek honorowy Klubu Inteligencji Twórczej Stowarzyszenie Żywych Poetów.


Jest współtwórcą (wspólnie z żoną Aliną Karabowicz) Skansenu Kultury Materialnej Chełmszczyzny i Podlasia w Holi. Był w 1990 roku pomysłodawcą powołania Towarzystwa Miłośników Skansenu, które opiekuje się tym skansenem. W latach 1990-1999 wchodził w skład komitetu redakcyjnego kwartalnika literackiego "Swito-vyd" wydawanego w Nowym Jorku i Kijowie. W 2001 roku zainicjował wydawanie rocznika literackiego o nazwie "Ukraiński zaułek literacki".


Od lat 80 zajmował się twórczością przekładową z języków wschodniosłowiańskich: białoruskiego, rosyjskiego i ukraińskiego, skupiając się głównie na tłumaczeniach z literatury XX wieku. Były to przekłady utworów tzw. "Kijowskiej Szkoły". Ponadto tłumaczył ukraińskich emigrantów, skupionych w "Grupie Nowojorskiej". Tłumaczył również poetów polskich na język ukraiński.



zapisz jako pdf
zapisz jako doc (MS Word)
drukuj

KOMENTARZE

Grudzień
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
N
25
26
27
28
29
30
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
01
02
03
04
05