LOGOWANIE

NEWSLETTER

WYSZUKIWARKA

POEZJA 11.01.2023 05:53
 

Paul Celan: [(ZNAM CIĘ]


(ZNAM CIĘ, jesteś tą głęboko pochyloną,

ja, przebity na wylot, jestem tym pokornym.

Gdzie gorze słowo, które świadczyłoby o nas?

Ty - cała, cała prawdziwa, ja - cały urojony.)


(tł. ebs)


*


Paul Celan: [(ICH KENNE DICH]


(ICH KENNE DICH, du bist die tief Gebeugte, 

ich, der Durchbohrte, bin dir untertan.

Wo flammt ein Wort, das für uns beide zeugte? 

Du - ganz, ganz wirklich. Ich - ganz Wahn.)


z: Atemwende. Gedichte. Suhrkamp Verlag, Frankfurt am Main, 1967


*


Paul Celan: [(JA CIEBIE ZNAM]


(JA CIEBIE ZNAM - głęboko pochylona,

Ja, przeszyty na wylot, poddany ci jestem.

Gdzie płonie słowo, świadectwo nas dwojga?

Ty - wielce, wielce rzeczywista. Ja - jednym szaleństwem.)


(tł. Andrzej Lam, w: "CELAN da początkujących i zaawansowanych. Wiersze wybrane z lat 1944-1969", Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2022)


*


Wiersz napisany w Paryżu 9 stycznia 1964 roku. Do wizerunku Matki Boskiej schylonej nad zdjętym z krzyża Jezusem. Tego dnia C. zanotował z "Czyśćca" Dantego: "non pianger anco..." [nie płacz więcej]. W przeddzień rozmawiał z Ré Soupault (Metą Erną Niemeyer, francusko-niemiecką artystką) o aferze plagiatowej (o tym w przypisie).


*


A oto tekst Anny Arno z 2015 roku, przyszłej biografki Celana: "Wszystko jest inaczej"

Recenzja książki „Czas wiersza. Paul Celan i teologie literackie” Adama Lipszyca


„WSZYSTKO JEST INACZEJ, niż sobie myślisz, / niż ja sobie myślę” – te słowa czytelnik Celana może przyjąć za drogowskaz. Oto pochwała błądzenia: przegarniania zawikłanych, możliwych znaczeń ze świadomością, że być może wciąż mylimy tropy.


Czytanie Celana przypomina egzegezę mistyków. Słowa migoczą jak kamienie na dnie strumienia, lśnią zwielokrotnionym, nieuchwytnym sensem. Można tylko przybliżać, nawarstwiać hipotezy, które nierzadko zaciemniają znaczenie. „Gdyby człowiek przyszedł dziś na świat (…) mógłby, mógłby on, mówiąc (…) mógłby tylko bełkotać / wciąż i wciąż dalej”, pisał Celan w wierszu „Tybinga, styczeń”. Poezja wypowiada słowa przeciwko niemocie, przez „kratę mowy”. Próba oddzielenia wątków, splątanych znaczeń, prowadzi do aporii, zagubienia, nieusuwalnej sprzeczności. 


Nieomal każda interpretacja Celana jest skazana na porażkę: łatwo wpaść w filozoficzny schemat, który wytyczy szeroki trakt, usunie zawiłości. Ale można też czytać krok po kroku, rozbierając wieloznaczny, wielojęzyczny poetycki idiolekt. Raz po raz będziemy wpadać w zakłopotanie, ale zdarzą się też chwile niemego zachwytu.


Książka Adama Lipszyca mieści się pomiędzy tymi biegunami. Podtytuł „teologie literackie” sugeruje odniesienie do judaistycznej i chrześcijańskiej tradycji. Jak jednak zauważa Lipszyc, poezji Celana nie powinno się sprowadzać ani do teologii (negatywnej), ani do antyteologii (która, jak rozumiem, jest zaprzeczeniem znaczenia, brodzeniem w nicości). „Istotne jest raczej, by dostrzec, jak promień teologii załamuje się w gęstym żywiole literackim, jak rozprasza się na powierzchniach poszczególnych kryształów, które tworzy Celan”. 


Wprowadzona przez Lipszyca kategoria „teologii literackiej” pozwala się utrzymać pomiędzy osiami filozoficznych schematów a czytaniem wiersza podobnym do przebierania ziarenek piasku (czy może raczej bliskiego Celanowi maku?). Mam kłopot z takim ujęciem: sugeruje bowiem religijną motywację poszukiwań poety. Broni także krytyka przed zagubieniem, zaplątaniem się w gąszczu niedających się wygładzić sprzeczności.


Czytanie Celana zaczyna się często od analizy niemieckiej składni, do której trzeba jednak podejść pod włos, jakby z zewnątrz języka. Jak pokazuje Lipszyc, frazę Nichtsistverloren można czytać dwojako: „Nic, / nic straconego”, ale także „nic jest stracone”. Jak jednak tłumaczy krytyk, najbliższa poecie była teologia negatywna: „Wiersz zna argumentum e silentio” – notował w zapiskach do „Południka” – „Bóg wiersza to bez wątpienia deus absconditus”. 


Poezja Celana to słowo rzucane przeciwko nicości, heretyckie, wręcz bluźniercze wyzwanie: „nikogo, kto by nas na powrót ulepił z gliny i z ziemi” („Psalm”, przeł. J. Ekier). Teologia negatywna, którą uprawia poeta, byłaby poszukiwaniem transcendencji w całkowitej ciemności, poprzez jej zaprzeczenie, rozpacz, w której kiedyś pojawi się prześwit.




Przypisy:
[1]:

Fragment o "aferze plagiatowej" (troszkę przeze mnie zredagowany) z recenzji Adama Lizakowskiego "Paul Celan widziany oczami Anny Arno, czyli emigrant wieczny tułacz" z 22.3.2022 na stronie pisarze.pl:


Jesienią roku 1949, roku przybycia do Paryża, Celan poznał swoje największe nieszczęście od zakończenia wojny, Yvana i Claire Gollamów, ale o tym jeszcze wtedy nie mógł wiedzieć. Zapoznał go z nimi przyjaciel Yves Bonnefoy. Na początku znajomości następuje wzajemna fascynacja do tego stopnia, że starszy poeta zaproponował młodszemu, że go zaadaptuje jako syna, aby mu pomoc w stawianiu pierwszych kroków we Francji.


Jednak zaledwie w kilka miesięcy od pierwszego spotkania, w lutym 1950 roku Goll umiera, a w swoim testamencie wyznacza młodego poetę na swojego jedynego opiekuna jego spuścizny. W niecałe dwa lata później następuje niesamowity zwrot w przyjaźni z wdową starszą do Celana o trzydzieści lat, która z bliżej nieznanych nikomu powodów oskarża Celana o wszystko, co najgorsze, łącznie z tym, że młody poeta plagiatował twórczość jej męża [być może odrzuconej miłości znacznie starszej "przyjaciółki"?].


Oskarżenie to z czasem załamuje Celana tak bardzo, że słaby psychicznie poeta popada w depresję, która kilkanaście lat później może być przyczyną jego samobójczej śmierci.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że małżeństwo Gollamów było Żydami tak samo jak Celan, więc nie możemy posądzać ich o antysemityzm. Wdowa ?na wszystkich frontach literacko-poetyckich? próbuje niszczyć wciąż młodego poetę. Z zawziętością zawiedzionej kochanki, zdradzonej kobiety, pisze do redaktorów gazet, wydawnictw, krytyków literackich, zaprzyjaźnionych z nią poetów o plagiacie Celana, szydzi z niego i pomniejsza jego twórczość.


Claire, która, gdy już była, jak podają różne źródła, zaręczona w 1917 roku z Gollą, nawiązała romans z innym poetą, Rainerem Marią Rilkem w 1918 roku i była jego kochankę aż do jego śmierci w 1926 roku. Za Gollę wyszła za mąż w 1921 roku. Czy faktycznie Paul Celan odrzucił miłość Claire Goll, a ta za tę ?zniewagę? tak okrutnie na nim się zemściła, tego nigdy się nie dowiemy. Ta kobieta, okazała się bardzo okrutną osobą, w najdrobniejszych szczegółach planowała swoją zemstę, zniszczenie nie tylko poety, ale człowieka.


Prześladowczyni poety z Bukowiny przeżyła go o siedem lat, umarła w 1977 roku i nawet po samobójczej śmierci Celana wciąż ?wytaczała przeciwko jemu ogromne działa nienawiści?. Nie tylko nie wycofała swoich oskarżeń, ale jeszcze je ponowiła i podkreśliła w swoich pośmiertnych wspomnieniach, "Ich verziehe keinem? (?Nie wybaczam nikomu?).

Czy ta kobieta spowodowała, to, że Celan jeszcze bardziej popadł w chorobę psychiczną, tracił swoje siły życiowe na swoją obronę, a jej insynuacje zabrały mu radość życia, zburzyły spokój wewnętrzny? Przez osiemnaście lat poeta walczył z cieniem Golla, przez osiemnaście lat walczył z wiatrakami Claire, które w pewnym momencie uznał nawet za spisek przeciwko niemu.


Nie ma żadnych wątpliwości, że ataki tej kobiety były przyczyną jego depresji, jego lęków, wobec jej ataków stawał się z miesiąca na miesiąc coraz bardziej bezbronny, udręka była przyczyną, że odsuwał się od świata, zamykał się w sobie, zamykał się w szpitalach psychiatrycznych. Życie w ciągłym stresie powodowało szybszy proces starzenia się i wewnętrzną gorycz, która zatruwała mu życie, łącznie z rozpadem rodziny i rozstaniem z żoną.



zapisz jako pdf
zapisz jako doc (MS Word)
drukuj

KOMENTARZE

Kwiecień
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
N
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
01
02
03
04
05